sobota, 22 marca 2014

Rozdział 9.

- Założę się, że twój tata jest z ciebie dumny, Alice. Nie jesteś złą osobą. Zrobiłaś to, bo próbowałaś go uratować - mówi Ashton, zbliżając się do mnie, tym samym całkowicie eliminując przestrzeń między nami.
Nastaje krótka cisza, którą przerywam.
- Dziękuję Ashton. Za wszystko - mówię szczerze i uśmiecham się delikatnie.
- Nie ma za co - przeczesuje dłonią swoje kręcone, nieułożone blond włosy. Usmiecham się szeroko, kiedy dotykam jego ręki.
Chłopak odsuwa się ode mnie, ale jego ręka oplata się wokół mnie. Ściska mnie mocniej, czym mnie zaskakuje.
Powoli się oddalam i spoglądamy sobie w oczy. Jego wzrok przeskakuje z moich oczu na usta.
Ashton gryzie wargę, jakby zastanawiał się co zrobić. Sama w końcu zaczynam gapić się na jego usta. Są tak różowe. Piękne. Irwin jest najdoskonalszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek dane było mi widzieć.
Jego piwne oczy są magiczne. Jakby był w nich jakiś specjalny rodzaj grawitacji, który mnie do nich ciągnie. Chłopak lekko obejmuje dłonią mój policzek i unosi moją głowę, bym na niego spojrzała.
- Jesteś wspaniała, wiesz o tym?
- Ja... Um... Ja... Nie wiem... - mamroczę cicho. Nigdy o tym nie myślałam, bo nikt prócz rodziców i cioci nigdy niczego takiego mi nie powiedział.
- Naprawdę wspaniała - patrzy na mnie z poważnym wyrazem twarzy, by udowodnić, że nie kłamie. Nachyla się nade mną. Nasze usta są zaledwie centymetr od siebie.
Buzz... Buzz... Buzz...
- Cholera - klnie pod nosem. Dzwoni jego telefon. Chłopak wstaje, by wybrać z kieszeni telefon i przejść do kuchni w celu odebrania połączenia.
Powstrzymuję się od uśmiechu na widok jego niezręcznego sposobu chodu. Nieźle się wkurzył, kiedy telefon zadzownił.
Wstaję z sofy tylko po to, by włączyć telewizor. Chwilę później znów siedzę na swoim miejscu. Ashton wraca do pokoju z kluczami w dłoni. Wsadzając telefon do kieszeni, kieruje się w stronę drzwi frontowcyh.
- Musze iść - mówi, otwiera drzwi i wychodzi. Podążam za nim z pilotem w ręku.
- Dziękuję, Ashton. Znowu. - chwytam klamkę do drzwi i obserwuję jak chłopak przechodzi przez ulicę. Czarny Range Rover okazuje się być jego autem. Jakim cudem dziewiętnastoletniego chłopaka stać na taki samochód? W takim razie jak musi wyglądać jego mieszkanie?
Zamykam drzwi i wracam na sofę.
Leżę, próbując znaleźć coś do obejrzenia. Wiercę się po kanapie, co jakiś czas zmieniając pozycje, ale to nie działa. Nie mogę pozbyć się Ashotna z mojej głowy. Te piwne oczy. Jego dołeczki, które ukazują się za każdym razem, kiedy się uśmiecha. To pociągajace ciało, męski zapach, różowe usta, nieułożone loki. Dobra, mam pomysł. Będę leżała wgapiając się w okno.
Ugh, Alice, pogódź się z tym. Musisz się kontrolować! Jest taki sam jak wszyscy inni. Nie pozwól się sobie zakochać! - mówi głosik w mojej głowie.
Alice, pogódź się z tym. Czynisz sprawę jeszcze trudniejszą. Wiesz, że go lubisz i dlatego nie możesz przestać o nim myśleć.
I co? On cię zniszczy. Nie powinnaś zapominać o jego pracy. Chyba wyciągnęłaś nauczkę z ostatniej lekcji o chłopcach. Problem w tym, że twoje serce, do cholery, nie myśli!
Chyba mój mózg i serce toczą ze sobą wojnę. Każde z nich ma swoje spojrzenie na sprawę. Ugh, jestem okropnie zagubiona.
Brrr... Rrrrr... Grrrr.
- Dobra, dobra, spokojnie. Już daję ci jedzenie.
Wstaję z sofy i idę do kuchni.
- Co by tu zjeść? - mamroczę pod nosem, klepiąc się po brzuchu. Boże, jestem taka głodna.
Otwieram lodówkę i lustruję zawartość. Chyba zrobię zapiekanki. Wyciągam kilka plasterków sera i zamykam lodówkę. Uwielbiam tak jeść, kiedy jestem sama w domu. To niezła zabawa.
Wyciągam z szafki patelnię i trzy kromki chleba. Włączam kuchenkę, roztapiam masło na rozgrzanej patelni i zaczynam przygotowywać posiłek.

*chwilę później*

Wyłączam kuchenkę i stawiam talerz oraz szklankę na sotle kuchennym. Na talerz wykładam zapiekanki, a do szklanki nalewam wody.
Jeśli jest coś, od czego jestem w życiu uzależniona, to musi być to jedzenie. Jeżeli jest coś co smakuje jak niebo to to jest właśnie to. JEDZENIE.
Jestem jedyną, która jest szczęśliwa dzięki jedzeniu?
Po spożyciu zapiekanek, kieruję się do zlewozmywaka, żeby szybko umyć naczynia. Wycieram je i wstawiam do stojaka.
Ziewam, kiedy wycieram ręce. Chyba utnę sobie drzemkę, bo jest już piętnasta. Wchodzę na górę i kieruję się do pokoju z prawie zamkniętymi oczami.
Otwieram drzwi do sypialni, wskakuję na wygodne łóżko i od razu zasypiam.

*pięć godzin później*

Puk... Puk... Puk... Puk... 
Pukanie dochodzi od drzwi frontowych.
Budzę się i spoglądam na telefon.
Dwudziesta piętnaście!
Jak do diabła mogłam spać pięć godzin! To najdłuższa drzemka, którą kiedykolwiek sobie ucięłam. Myślę, że weszłam w stań śpiączki.
Podnoszę swoje małe ciało z łóżka i siadam na wezgłowiu. Czemu tak długo zajmuje mi wstanie z łóżka? To coś, jakby jakiś rodzaj mocy ciągnął mnie w dół.
Staję na nogi, wkładam swoje kapcie - króliczki i schodzę na dół.
Puk... Puk... Puk... Puk
Ponieważ byłam na górze dojście do drzwi zajmuje mi więcej czasu niż zazwyczaj. Im dłużej nie otwieram, tym częściej rozlega się pukanie.
Otwieram drzwi z prawie zamkniętymi oczami i widzę Ashtona.
- Co do diabła się dzieje? Wszystko w porządku? Czemu tak długo otwierałaś te przeklęte drzwi? - mówi wszystko na jednym dużym wdechu. Ile powietrza są w stanie pomieścić jego płuca?!
- Też się cieszę, że cię widzę. Spałam. Pukanie mnie obudziło i zeszłam na dół. - odpowiadam, związując włosy w kucyk.
- Przepraszam. Myślałem, że coś ci się stało. Byłaś sama. - w sekundę z zaniepokojonego zmienia się w szorstkiego. Spogląda w dół.
Patrzę na niego zdziwiona jego opiekuńczością wobec mojej osoby.
- Fajne kapcie - chichocze, zanim zapraszam go do środka, żeby usiadł na sofie.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne - próbuję ukryć zaczerwienione policzki.
To żenujące. Mam siedemnaście lat i wciąż noszę kapcie - króliczki.
- Hej, tak właściwie co cię tu sprowadza? - pytam, zmieniając temat. Zamykam drzwi i podążam za chłopakiem do pokoju dziennego.
- Um... Idź się przebrać. Wychodzimy - mówi, patrząc na mnie.
- Cóż... Myślisz, że możesz tak po prostu zapukać do moich drzwi, obudzić z głębokiego snu, śmiać się z moich kapci, a później powiedzieć, żebym się przebrała, bo zabierasz mnie gdziekolwiek tam chcesz, do czego nawet nie dojdzie? - mówię na jednym bardzo dużym wdechu.
Teraz z kolei zastanawiam się ile moje płuca są w stanie pomieścić powietrza?
- Okej. W takim razie porwę cię, zabiję i nikt więcej o tobie nie usłyszy - mówi z uśmieszkiem na twarzy i podchodzi do mnie.
- Ugh, dobra.
Biegnę do pokoju, gdzie łapię krótkie dżinsowe spodenki i czarną koszulkę. Nakładam trochę płynnego eyelinera, maskary i szminkę. W drodze na dół chwytam portfel i telefon. Ostatni raz sprawdzam w lustrze jak wyglądam i idę do Ashtona.
Drzwi frontowe są otwarte, a chłopak siedzi na małych schodach.
- Um... Jestem gotowa.
- W końcu. Nie wiem czemu, wam dziewczynom, tak dużo czasu zabiera przebranie się - odpowiada, wstaje i odwraca się w moją stronę. Przygląda mi się zszokowanym wzrokiem.
- Co?! - mówię, machając rękoma przed jego twarzą.
- Um... Nic. Chodźmy. - łapie mnie za rękę i prowadzi do auta.
Po kilku minutach jazdy wysiadamy z samochodu. Obracam się w koło, próbując się zorientować, gdzie jesteśmy. Widzę ogromny dom z tłumem ludzi. Żeby być dokładną - nastolatków mniej więcej w wieku Ashtona. Chyba ktoś urządził imprezę.
Moje palce splatają się z tymi Ashotna. Chłopak ciągnie mnie przez spocony tłum w domu. Jestem zafascynowana wystrojem wnętrza. Ten dom jest ogromny. To jeden z takich, które widzi się w telewizji.
Wybijam się z tego oczarowania, kiedy Irwin się odzywa.
- Zostań tutaj. Zaraz wrócę - mówi do mojego ucha, podając szklankę z drinkiem.
- Nie, nie zostanę tutaj. Nie zostawisz mnie tutaj samej - odpowiadam przez zaciśnięte zęby i ściskam jego rękę.
- Muszę zobaczyć się z kilkoma osobami - przekrzykuje dudniącą muzykę i odchodzi.
Próbuję znaleźć miejsce, gdzie mogłabym poczekać na Ashtona, ale gdzie nie spojrzę widzę upitych szalonych nastolatków z pustymi szklankami zaśmiecającymi stoły, którzy usiłują rozmawiać wśród dudniącej muzyki. Wszyscy tańczą. Wyglądają, jakby dobrze się bawili. Czuję się jak dziwak, bo jestem jedyną osobą, która stoi i nawet nie próbuje się poruszać.
Dom jest nieźle zaludniony, więc muszę się przepychać ze szklanką w mojej dłoni. Też nienawidzicie, kiedy próbujecie iść, a ludzie stają na Waszej drodze i zewsząd na Was napierają? Krok i... bum! Ktoś mnie popycha i cały mój drink ląduje na mojej koszulce.
- Ygh, cholera. Hej, uważaj! - krzyczę, ale ten ktoś zdaje się niczego nie słyszeć. Jest głośno.
- Hej, jesteś ślepy czy jak? - krzyczę, kiedy odwracam się, żeby ujrzeć jego twarz i zderzam się z jego ramieniem.
- Zamknij się i się odsuń - odkrzykuje i odwraca się. Wydaje mi się, że skądś go znam.
- Hej, to ty? - chłopak pyta, przechylając głowę i patrząc prosto w moje oczy.
- Ah.. Um... Jesteś przyjacielem Ashtona, tak? - pytam.
- Tak, jestem Michael. Przepraszam za twoją koszulkę. Pozwól, że zaprowadzę cię do łazienki. - odpowiada, jakby wiedział, gdzie jest to pomieszczenie.

NOTKA OD TŁUMACZKI:
Komentujcie (to także prośba Liny)! Każde Wasze słowo przekazuję autorce. Cieszy się z Waszych opinii i jest szczerze zdziwiona, że ff Wam się podoba.:)
Podczas tłumaczenia zrobiłam się głodna i poszłam zrobić sobie zapiekanki, jak Boga kocham xD
Przepraszam Was za pojawienie się rozdziału tak późno, ale ostatnio mam problemy z dostaniem się do komputera. Przepisuję tłumaczenie na bloggera w każdej wolnej chwili (no i wtedy, kiedy w tej wolnej chwili mam pc dla siebie, a to nie zdarza się często xD). No i w ciągu ostatnich dwóch tygodni tak wiele się działo: próbne matury, szydełko, koncert charytatywny, hospicjum, teatr, kino. WSZYSTKO.
Więc przepraszam najmocniej jak tylko potrafię.
Z tego miejsca gorąco pozdrawiam wszystkich czytelników, a w szczególności Nie-Z-Gór-Truskawę xD (tak jak myślałam, ZAPOMNIAŁAM IMIENIA ZIOMEK XD).
No i macie superekstrasłodkiego Michaela z gitarą i grzywką w ręce.

10 komentarzy :

  1. AAA! Podjareczkę ma, na całą hałupkę \XD geniał dzięki że tłumaczysz Alio hehs pozdro weny do tłumaczenia i do autorki

    OdpowiedzUsuń
  2. rpidjtgoirgjodsigjdoirgjorijg tyle mogę napisać oki
    MIchael łapy przy sobie!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. UWIELBIAM WJSBVSVSBSB DAWAJ KOLEJNY ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Agygdhbd *.* przeczytałam wszystko i ajdndjakdbdusa *.* co prawda postawa asertywna trochę by się jej przydała ale opowiadanie cudowne <333 czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg swietny
    Dosc dlugo czekalismy na ten rozdzial, mam nadzieje ze na nastepny nie bedziemy czekac az tak dlugo ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Ashton jaki sweet <3
    Zapraszam do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Proooszę następny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Od dziś jestem twoją nową czytelniczką :))
    Bardzo podoba mi się ten blog!
    I do tego występują w nim chłopaki z 5SOS mój ulubiony zespół ♥
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następny? ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spędziłam całe dzisiejsze popołudnie na tłumaczeniu i został mi już tylko malutki kawałek. Niestety musiałam skupić się też trochę na szkole, wobec czego rozdział - przy dobrych wiatrach - pojawi się jutro, może we wtorek:)

      Usuń