czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 7.

Nie mam zielonego pojęcia co powiedzieć. Wiem, że Ashton przeprosił, ale nie sądzę, by ktokolwiek prócz mnie to słyszał. Po co w ogóle to zrobił? W dodatku teraz stoi jedynie kilkadziesiąt centymetrów ode mnie, a ja powoli zamykam mu drzwi przed nosem.
- Pozwól mi spojrzeć na twoje kolano. Krwawi - mówi.
Nawet nie wiem co powiedzieć. Czemu chce pomóc? Kolano okropnie mnie boli i zanim zdążam dwa razy pomyśleć, ze łzami w oczach mamroczę 'Proszę.'.
Ashton ostrożnie pomaga mi zajść do salonu. Siadam na sofie i kładę nogę na stoliku.
- Gdzie jest apteczka? - pyta.
- W szafce w łazience. Prosto i w lewo.
- Okej. Zostań tutaj, wracam za sekundę - mówi, patrząc mi prosto w oczy. Oczywiście, że tu zostanę. To mój dom i nie zamierzam uciec.
Siedzę bezczynnie, póki Ashton nie wraca z pateczką w ręku. Kładzie ją na stole, kiedy przyciąga krzesło i siada przede mną.
- Mogę kolano?
Łapie moją nogę i przemywa ją z krwi. Większość znika, ale na jej miejscu pojawia się nowa. Wyciąga alkohol i zwilża wacik.
- Może szczypać - informuje mnie za nim pociera kolano. Szarpię nogą, próbując ją zabrać, ale chłopak ją chwyta.
- Przepraszam - mamrocze cicho, kiedy przemywa nogę jeszcze raz.
Czemu jest dla mnie miły? Jak, na Boga, to wszystko znalazło się wśród jego całej złości? Jak chłopak taki jak on może mieć serce ukryte za tak ciemną stroną?
- Czemu powiedziałaś, że mnie nienawidzisz? Boisz się mnie? - pyta, patrząc na mnie.
- Tak - unikam kontaktu wzrokowego, a Ashton ostrożnie łapie mnie pod brodę.
- Alice, nigdy w życiu bym cię nie skrzywdził. Nigdy. Nie bój się – patrzy swoimi piwnymi oczami prosto w moje.
- A... ale dlaczego?
- Sam nie wiem. Jesteś inna – wzrusza ramionami.
- Inna? Znaczy? - pytam zakłopotana.
- Pod każdym względem – mówi, spoglądając spod rzęs. Kręcę głową na prawo i lewo, próbując ukryć czerwone policzki. Ostatnie czego chcę to to, żeby Ashton zobaczył moje rumieńce.
Spoglądam na niego dopiero wtedy, kiedy smaruje ranę maścią i owija ją gazą. Upewnia się jeszcze tylko czy wszystko dobrze zrobił.
- Dziękuję - mówię, kiedy chłopak kładzie moją nogę na sofie.
- Proszę bardzo – mamrocze. Wstaje i idzie do łazienki, by odłożyć apteczkę na miejsce. Wraca z kluczami w dłoni. Od razu kieruje się w stronę drzwi frontowych, potrząsając pękiem kluczy.
- Wychodzę – mówi i otwiera drzwi.
Przechodzę do miejsca, w którym jest Asthon. Łapię klamkę, kiedy akurat wychodzi.
- Idź do środka – mówi, kiedy przechodzi na drugą stronę ulicy, by tam zaczekać aż wykonam jego polecenie.
- Jeszcze raz dziękuję – odpowiadam i dopiero wtedy wchodzę do domu. Od razu kieruję się do okna w salonie, by zobaczyć jak odjeżdża.
Idę na górę do swojego pokoju. Łapię piżamę i kieruję do łazienki. Zanim się przebieram, myję twarz i szczotkuję zęby. Od razu po wyjściu z łazienki wskakuję do łóżka. Jestem zmęczona po bieganiu. Prawie usypiam, kiedy mój telefon wibruje. Sprawdzam kto to.
Od: Ashton
Nie jesteś taka jak pozostali. To czyni Cię inną – Ash.
Czytam wiadomość i odkładam telefon na mały stoliczek po lewej stronie. Nie odpisuję chłopakowi, bo nie wiem co miałabym powiedzieć. Nie wiem co miał na myśli, pisząc te słowa. Nie wiem czemu jest miły, ani czemu za mną łazi. Może to właśnie charakteryzuje go jako bad boya.

*Ashton pov*

Zaraz po wysłaniu wiadomości kładę się do łóżka. Leżę tak z telefonem na brzuchu i czekam na jakąkolwiek odpowiedź Alice. Nie dostaję żadnej wiadomości. Sadzę, że zasnęła. Jej zachowanie dzisiejszego wieczora sprawia, że się uśmiecham. Sposób, w który przede mną uciekała i krzyczała na mnie, płacząc. I to, jak bardzo się mnie boi. Sposób, w który się rumieni i kręci głowa na wszystkie strony. Była tak piękna i łagodna. Nie jestem nawet pewien czy Alice jest świadoma tego, jak bardzo jest piękna. To właśnie czyni ją wyjątkową. Ledwo ją znam, ale czuję, że jest mi bardzo bliska. To powoduje, że muszę ją przy sobie zatrzymać. Ktoś tak delikatny jak ona powinien być chroniony przed światem.
Rozmyślałem, kiedy mój telefon zadzwonił.
Załapałem go i spojrzałem na ekran. To Michael.
- Cześć, koleś. O co chodzi? - pytam.
- Czekam na zewnątrz. Dawaj, mamy robotę.
- Dobra, idę – mówię, zakładając vansy. Zakładam jeszcze czarną beanie.
Schodze na dwół do pokoju dziennego, by wziąć swoje klucze. Wychodzę na zewnątrz i zamykam za sobą drzwi. Kiedy podchodzę na podjazd moim oczom ukazuje się czekający Michael. Ruszamy w stronę Range rovera. Michael odblokowuje drzwi i wskakujemy do auta.


NOTKA OD TŁUMACZKI:
Przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero po dwóch tygodniach, ale wcześniej wystąpiły małe komplikacje.:)
Przepisywałam ten rozdział słuchając She looks so perfect.:)
A w zakładce zwiastun możecie znaleźć nowy zwiastun, który przygotowała Lina.

8 komentarzy :

  1. Dzięki, że przetłumaczyłaś opłacało się czekać xD

    OdpowiedzUsuń
  2. loveeee! kiedy następny, boski, przetłumaczony przez Ciebie rozdział? :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O.M.G !
    Kocham cię jesteś przecudna
    Oczywiście nie pośpieszam ale
    kiedy następny przetłumaczysz????

    OdpowiedzUsuń
  4. Następny, proszę
    dziękuję, ze tłumaczysz
    coś czuję, ze za bardzo się
    wczułam w to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń