sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 4.

Budzę się z potrzebą skorzystania z toalety. Bardzo staram się wydostać spod koca, który jest owinięty wokół mnie. Czuję jak mój pęcherz zaraz eksploduje. Musiałam wczoraj za dużo wypić. Szybko wyskakuję z łóżka i biegnę do łazienki. Jestem wdzięczna temu domowi, że mam w pokoju własną łazienkę.
Siadam na toalecie i kiedy zaczynam siusiać, czuję spokój. Długo oddaję mocz.
Wracam do łóżka i owijam się ciepłym kocem. Moje oczy od razu się zamykają i zapadam w głęboki sen.

***

- Aly, obudź się kochanie – mówi Anne, kiedy jej palce przebiegają po mojej twarzy.
- Natalie czeka na dole, a ja muszę iść do pracy – dodaje, a ja leniwie otwieram oczy. Jęczę w odpowiedzi i siadam na wezgłowiu łóżka.
- Okej, powiedz jej, żeby weszła na górę – mówię, wstając i biorąc ręcznik.
- Dzień dobry, już tu jestem – mówi Natalie. Stoi w drzwiach w uroczej, długiej, białej sukience plażowej.
- Bry – mówię i wchodzę do łazienki.
Myję twarz, szybko szczotkuję zęby i wracam do pokoju, gdzie na moim łóżku z laptopem na brzuchu leży Natalie.
Zaczynam przeszukiwać szafę w poszukiwaniu bikini. Przecież wczoraj zadecydowałyśmy, że dzień spędzimy na plaży. Nagle Natalie włącza na laptopie naszą ulubioną piosenkę i zaczynamy razem głośno śpiewać.
So tell me girl if every time we touch
You get this kind of rush.
Baby say yea a yeah a yeah yeah a yeah
If you don't wanna take it slow
If you just wanna take me home
Baby say yeah a yeah a yeah yeah a yeah
And let me kiss you.
- Różowy czy niebieski? - pytam, trzymając w ręku dwie pary bikini.
- Um... Ten różowy mi się podoba – odpowiada i siada na wezgłowiu łóżka.
- Teraz, żółta czy zielona? - pytam, trzymając dwie plażowe sukienki.
- Żółta – odpowiada, patrząc w lustro i poprawiając włosy.
Łapię bikini oraz sukienkę i idę do łazienki. Szybko się ubieram i wracam do pokoju. Przysiadam na kredensie. Maluję rzęsy maskarą. Ponieważ jestem leniwa, splatam włosy w warkocz. Ubieram klapki, biorę nasze rzeczy i wychodzimy na zewnątrz.

*Ashton's pov*

Gram z kumplami w siatkówkę, kiedy pojawia się ona – dziewczyna z ostatniej nocy. Nie wiem co się stało, ale utknęła w mojej głowie. Jest w niej coś odrębnego i nie wiem co to jest. Może jej niewinność. Patrzę jak kładzie swoje rzeczy, łagodnie rozkłada ręcznik na piasku, ściąga sukienkę i poprawia to różowe bikini. Och, jak bardzo chcę po prostu zsunąć tam swoje ręce i...
Wybijam się w zamyślenia, kiedy Luke uderza mnie piłką.
- Co to kurwa było?! - krzyczę, odwracając się w jego stronę.
- Na co, do diabła, tak patrzysz? - Michael pyta w półuśmiechu.
- Na nic, koleś. - mamroczę i kopię piłkę w jego stronę.
- Wiemy, że patrzysz na nią – mówi Calum, patrząc w jej kierunku. Chłopaki potrząsają swoimi rękoma, przyjmując między sobą zakład.
- To tak oczywiste? - mówię i obracam się, żeby znów na nią patrzeć. Leży na ręczniku. Jej twarz jest zakryta czapką. Wiatr rozdmuchuje jej faliste, brązowe włosy. Jej ciało błyszczy na słońcu, skóra wygląda na miękką. Ona jest taka piękna.

*Alice's pov*

Kiedy Natalie idzie po nasze napoje, ja leżę na ręczniku. Biorę telefon i wsadzam do uszu słuchawki z muzyką ustawioną na najwyższy poziom głośności. Czapkę kładę na twarz, by osłonić ją przed słońcem. Nagle czuję na stopach łaskotki.
- Przestań Nat, wiem, że to Ty. - mówię, ale wciąż czuję gilgotanie. Ściągam słuchawki z uszu i przyjmuję pozycję siedzącą.
Wow, Natalie naprawdę powinna golić nogi – myślę, kiedy podnoszę wzrok.
ON!
- TY! Co Ty do diabła tu robisz? - krzyczę i podnoszę się na równe nogi.
- To tak mówicie 'Cześć.' w Londynie? - mówi, a na jego ustach powoli formuje się uśmieszek.
- Mówimy 'Cześć.' tym, których imiona znamy – mówię, jakby nie obchodziło mnie to, co działo się ostatnio.
- Założę się, że już znasz moje imię, więc jestem tu, żeby Ci powiedzieć, że zabieram Cię dziś wieczorem na kolację – mówi, kiedy jego spojrzenie powoli wędruje na moje ciało.
- Nie sądzę – mówię i odkładam słuchawki na bok. On łapie mnie za ramię.
- Nie przyjmuję odmów, pamiętaj – mówi rozdrażnionym głosem. Bierze mój telefon i dzwoni do siebie, żeby mieć mój numer.
- Przyjadę po ciebie, bądź gotowa o dziewiętnastej – mówi, zanim odchodzi.

***

Wreszcie jestem w domu. Po wzięciu prysznica, włączam laptopa i loguję się na Facebooka. Przyznaję, bardzo boję się kolacji z Ashtonem. Zwłaszcza, że wiem kim jest. Gdy kończę rozmowę z kolegą z Londynu, rozkładam się na łóżku. Wtedy mój telefon wibruje.
Od: Ashton
Czekam na zewnątrz. - Ash
Wyskakuję z łóżka i idę do szafy. Wyciągam parę ciemnych spodni i czerwoną koszulkę. Związuję włosy w kucyk, poprawiam rzęsy maskarą, smaruję usta błyszczykiem i zakładam czarne vansy. Schodząc na dolne piętro łapię telefon oraz kartę kredytową, którą zostawiła mi ciocia i wychodzę z domu.
Zamykam frontowe drzwi i podchodzę do chłopaka. Otwiera dla mnie drzwi od strony pasażera, jak i również je zamyka. Zapinam pasy, a on wjeżdża na drogę.
Całą drogę panuje kompletna cisza. Co mam mówić?
Powinnam zapytać gdzie idziemy?
- Co chcesz powiedzieć? Nie potrafię odczytać tego z twojej twarzy – pyta, patrząc ukradkiem na moją twarz.
- Um... gdzie jedziemy? - wzdycham.
- Zobaczysz.

*10 minut później*

Podjeżdżamy przed małą restaurację i wysiadamy z auta. Chłopak stara się wziąć mnie za rękę, ale mu na to nie pozwalam. Kiedy okrąża samochód, żeby otworzyć mi drzwi, nie mogę oderwać od niego wzroku.
Potrafi być dżentelmenem.
Kiedy idziemy zauważam ludzi, którzy się na niego gapią, tak, jakby byli wystraszeni. Chłopak idzie zapytać dla nas o stolik.
- Tędy, Ash – mówi kelner. Mam wrażenie, że go znam.
Podążamy za nim aż to stolika, stojącego w kącie.
- Siadaj – mówi Ashton, kiedy sam siada. Obracam się wokół siebie.
- O co chodzi? - dodaje, patrząc na mnie.
- Okej. Ale czy nie jest tu trochę zbyt ciemno? - mówię, kiedy siadam. Słyszę, że chłopak próbuje powstrzymać śmiech.
- Coś do picia? - pyta kelnerka, nie mogąc oderwać wzroku od Ashtona. Ale nie przeszkadza mi to, okej?
- Poproszę lemoniadę – mówię.
- Woda – kelnerka posyła mi piorunujące spojrzenie i odchodzi.
- Suka – mówię pod nosem, łapiąc menu.
- Ile masz lat? - pytam, spoglądając spod rzęs.
- Dziewiętnaście. A ty? - pyta, patrząc w menu.
- Siedemnaście – odpowiadam, kiedy pojawia się kelnerka z napojami. Przed Ashtonem stawia wodę, a przede mną colę. Dziewczyna chce odejść, ale ją zatrzymuję.
- Przepraszam, zamawiałam lemoniadę – mówię i spoglądam na nią.
- Przepraszam, mój błąd, zaraz przyniosę lemoniadę – postanawia, patrząc na mnie z niezadowoleniem. Zabiera ode mnie colę.
- Nie ważne, teraz już jej nie chcę – mówię i wyrywam jej z ręki szklankę. Wywracam oczami, kiedy odchodzi.
- Co za suka! Obiecuję, skopię jej tyłek. - mówię.
Słyszę zdławiony chichot Ashtona.
- Co?! - patrzę, posyłając mu piorunujące spojrzenie.
Chłopak spogląda na mnie i uśmiecha się.
- Znam to. Zrobiła to tylko po to, żeby przyjść tu ponownie. Lubi cię – mówię bardzo zirytowana.
Obracam się w stronę drzwi i widzę tam Zacka – kuzyna Natalie. Siedzi przy stoliku naprzeciwko nas i uśmiecha się do mnie. Odpowiadam tym samym, a potem moje spojrzenie znów skupiam na ciemnych oczach Ashtona. Jego oczy wypełnione są złością. Chłopak szybko przerywa nasz kontakt wzrokowy, a wtedy podchodzi prosto do Zacka i uderza go w szczękę. Oparci o nasz stolik, zaczynają się bić. Zanim do nich podchodzę, próbując zaprzestać walki, pada kilka ciosów. Kiedy łapię Ashtona za ramię, od razu czuję jak chłopak łagodnieje.
- Przestań, proszę – patrzy na mnie pustym wzrokiem, a zaraz potem obraca się i wychodzi.
- Zack, wszystko w porządku? Tak bardzo cię przepraszam, nie wiem co jest z nim nie tak – mówię, trzęsąc się.
- Wszystko dobrze, Alice, to nie twoja wina. Chodź, odwiozę cię do domu – mówi i wyciera krew z ust.
- Nie, jest okej, nie chcę mieszać cię w swoje problemy – mówię.
Bez namysłu wybiegam z restauracji, żeby znaleźć Ashotna. Stoi na zewnątrz i pali papierosa. Cała jego twarz jest posiniaczona i zadrapana, ale to on zaatakował, jakby konsekwencje w ogóle go nie obchodziły.
- Hej, wszystko w porządku? - pytam.
- Teraz tak – odpowiada. Obraca się w moją stronę i uśmiecha się.
Wdycham dym niedawno palonego papierosa, co doprowadza mnie do niewielkiego kaszlu.
- Za co to było? - pytam.
- Nie twój biznes – odpowiada surowo.
- Przepraszam, ale nie musisz być taki niegrzeczny, wiesz? - mówię, a zaraz potem idę wzdłuż ulicy.
- Poczekaj. Wsiadaj do auta, odwiozę cię do domu – mówi.
- Nie, jestem pewna, że sama dam sobie radę.
Chłopak delikatnie łapie mnie za ramię, otwiera drzwi samochodu od strony pasażera i zamyka je za mną. Później wyjeżdża z parkingu.
Całą drogę w aucie panuje kompletna cisza. Co jakiś czas potajemnie spoglądam na twarz Ashtona, do czasu, w którym mój brzuch postanawia mnie zawstydzić.
Grr... Brrr... Grr... - mój brzuch burczy.
- Kurcze – mówię pod nosem.
- Czy to był twój brzuch? - pyta chłopak, starając się opanować swój śmiech, co doprowadza go do jeszcze większego rozbawienia.
- Niee – kłamię. Staram się omijać jego spojrzenie. Jestem tak bardzo głodna.
To jest tak bardzo żenujące.
W końcu podjeżdżamy przed mój dom, a Ashton parkuje auto. Wychodzimy z samochodu i kierujemy się do mojego domu. Zatrzymujemy się przed drzwiami frontowymi, żebym mogła pogrzebać w torebce za kluczami. Znajduję je i otwieram drzwi. Ashton łapie mnie za nadgarstkiem, czym powoduje, że moje serce topnieje. Pierwszy raz w życiu czuję, że ktoś mnie chroni. W jego rękach czuję się bezpiecznie.
- Przepraszam za zrujnowanie twojej kolacji – mówi, patrząc prosto w moje oczy. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo jest piękny, a szczególnie jego oczy. Są najbardziej perfekcyjnymi, jakie w życiu widziałam. Idealny odcień piwnego z zielonym. Gapię się na niego, przez co klucze upadają na ziemię. To wybudza mnie z zamyślenia.
- Ach... Um... Powinnam już iść, jest... późno – jąkam się.
- Nie zapomniałaś o czymś? - mówi z uśmieszkiem na twarzy.
- Dobranoc. Powinieneś już iść i zająć się swoimi siniakami – mówię, kiedy wchodzę do domu. W mojej głowi kołacze się tysiąc myśli.
Zamykam za sobą drzwi. Wszystkie światła w domu są wyłączone. Anne chyba wciąż nie wróciła z pracy. Włączam światło, a zaraz potem ściągam vansy i kieruję się w stronę kuchennej meblościanki. Łapię paczkę popcornu, rozpakowuję ją i wrzucam do mikrofali. Zanim popcorn zaczyna strzelać, idę do salonu, by włączyć telewizor. Leci dobry film. Mikrofala zaczyna dzwonić, tym samym dając mi znać, że przekąska jest już gotowa. Biorę paczkę i siadam na sofie w salonie, kiedy ktoś puka do drzwi.
Kto to może być? Przecież ciocia Anne ma klucze.
Niepewnie wstaję do drzwi. Wyglądam przez wizjer.
Ashton!
Teraz jestem totalnie wystraszona! Dlaczego wrócił? Powinnam o to pytać? Co mam robić? Moje myśli są rozbiegane. Później tylko łapię gałkę i przekręcam ją, by otworzyć drzwi.
- Cześć kochanie – uśmiecha się, jakby wiedział, że jestem przestraszona.
- Co ty tu robisz? Nie wróciłeś do domu?
- Nie mogłem znaleźć kogoś, kto zająłby się moimi siniakami – odpowiada i ponownie się uśmiecha. - Wpuść mnie, Alice. Nie zamierzam cię zabić.
Nie wiem co robić, ale bez zastanowienia funduję sobie wpuszczenie go do domu.
- Siadaj, zaraz wracam – mówię, pocierając kark.
Idę do łazienki. Tam, z szafki, wyciągam apteczkę. Niepewnie wracam do Ashtona i siadam obok niego.
- Może zaszczypać – mówię, kiedy nalewam alkoholu na ściereczkę i przykładam do ust chłopaka.
Ashton patrzy prosto w moje brązowe oczy, jego zielono - piwnymi. Nagle jego twarz znajduje się kilka milimetrów od mojej, a on zaczyna przysuwać się bliżej i bliżej, po czym czuję jego usta na swoich. Zaczyna mnie całować, ale nie oddaję pocałunku.
- Um... Ach... Ja... Myślę, że powinieneś już iść. Moja ciocia może być tu w każdej chwili i nie chcę, żeby zastała mnie w takiej sytuacji – mówię i wstaję na równe nogi.
Ashton patrzy na mnie ciemnym spojrzeniem, prawie złym, a potem wstaje i idzie w kierunku drzwi.
Idę za nim i obserwuję go, kiedy przechodzi przez ulicę do auta.
- Do zobaczenia – woła.

6 komentarzy :