Budzę
się z potrzebą skorzystania z toalety. Bardzo staram się wydostać
spod koca, który jest owinięty wokół mnie. Czuję jak mój
pęcherz zaraz eksploduje. Musiałam wczoraj za dużo wypić. Szybko
wyskakuję z łóżka i biegnę do łazienki. Jestem wdzięczna temu domowi,
że mam w pokoju własną łazienkę.
Siadam
na toalecie i kiedy zaczynam siusiać, czuję spokój. Długo oddaję
mocz.
Wracam
do łóżka i owijam się ciepłym kocem. Moje oczy od razu się
zamykają i zapadam w głęboki sen.
***
- Aly,
obudź się kochanie – mówi Anne, kiedy jej palce przebiegają po
mojej twarzy.
-
Natalie czeka na dole, a ja muszę iść do pracy – dodaje, a ja
leniwie otwieram oczy. Jęczę w odpowiedzi i siadam na wezgłowiu
łóżka.
-
Okej, powiedz jej, żeby weszła na górę – mówię, wstając i
biorąc ręcznik.
-
Dzień dobry, już tu jestem – mówi Natalie. Stoi w drzwiach w
uroczej, długiej, białej sukience plażowej.
- Bry
– mówię i wchodzę do łazienki.
Myję
twarz, szybko szczotkuję zęby i wracam do pokoju, gdzie na moim
łóżku z laptopem na brzuchu leży Natalie.
Zaczynam
przeszukiwać szafę w poszukiwaniu bikini. Przecież wczoraj
zadecydowałyśmy, że dzień spędzimy na plaży. Nagle Natalie
włącza na laptopie naszą ulubioną piosenkę i zaczynamy razem
głośno śpiewać.
So tell me girl if every time we touch
You get this kind of rush.
Baby say yea a yeah a yeah yeah a yeah
If you don't wanna take it slow
If you just wanna take me home
Baby say yeah a yeah a yeah yeah a yeah
And let me kiss you.
-
Różowy czy niebieski? - pytam, trzymając w ręku dwie pary bikini.
-
Um... Ten różowy mi się podoba – odpowiada i siada na wezgłowiu
łóżka.
-
Teraz, żółta czy zielona? - pytam, trzymając dwie plażowe
sukienki.
-
Żółta – odpowiada, patrząc w lustro i poprawiając włosy.
Łapię
bikini oraz sukienkę i idę do łazienki. Szybko się ubieram i
wracam do pokoju. Przysiadam na kredensie. Maluję rzęsy maskarą.
Ponieważ jestem leniwa, splatam włosy w warkocz. Ubieram klapki,
biorę nasze rzeczy i wychodzimy na zewnątrz.
*Ashton's
pov*
Gram z
kumplami w siatkówkę, kiedy pojawia się ona – dziewczyna z
ostatniej nocy. Nie wiem co się stało, ale utknęła w mojej
głowie. Jest w niej coś odrębnego i nie wiem co to jest. Może jej
niewinność. Patrzę jak kładzie swoje rzeczy, łagodnie rozkłada
ręcznik na piasku, ściąga sukienkę i poprawia to różowe bikini.
Och, jak bardzo chcę po prostu zsunąć tam swoje ręce i...
Wybijam
się w zamyślenia, kiedy Luke uderza mnie piłką.
- Co
to kurwa było?! - krzyczę, odwracając się w jego stronę.
- Na
co, do diabła, tak patrzysz? - Michael pyta w półuśmiechu.
- Na
nic, koleś. - mamroczę i kopię piłkę w jego stronę.
-
Wiemy, że patrzysz na nią – mówi Calum, patrząc w jej kierunku.
Chłopaki potrząsają swoimi rękoma, przyjmując między sobą
zakład.
- To
tak oczywiste? - mówię i obracam się, żeby znów na nią patrzeć.
Leży na ręczniku. Jej twarz jest zakryta czapką. Wiatr rozdmuchuje
jej faliste, brązowe włosy. Jej ciało błyszczy na słońcu, skóra
wygląda na miękką. Ona jest taka piękna.
*Alice's
pov*
Kiedy
Natalie idzie po nasze napoje, ja leżę na ręczniku. Biorę telefon
i wsadzam do uszu słuchawki z muzyką ustawioną na najwyższy
poziom głośności. Czapkę kładę na twarz, by osłonić ją przed
słońcem. Nagle czuję na stopach łaskotki.
-
Przestań Nat, wiem, że to Ty. - mówię, ale wciąż czuję
gilgotanie. Ściągam słuchawki z uszu i przyjmuję pozycję
siedzącą.
Wow,
Natalie naprawdę powinna golić nogi – myślę, kiedy podnoszę
wzrok.
ON!
- TY!
Co Ty do diabła tu robisz? - krzyczę i podnoszę się na równe
nogi.
- To
tak mówicie 'Cześć.' w Londynie? - mówi, a na jego ustach powoli
formuje się uśmieszek.
-
Mówimy 'Cześć.' tym, których imiona znamy – mówię, jakby nie
obchodziło mnie to, co działo się ostatnio.
-
Założę się, że już znasz moje imię, więc jestem tu, żeby Ci
powiedzieć, że zabieram Cię dziś wieczorem na kolację – mówi,
kiedy jego spojrzenie powoli wędruje na moje ciało.
- Nie
sądzę – mówię i odkładam słuchawki na bok. On łapie mnie za
ramię.
- Nie
przyjmuję odmów, pamiętaj – mówi rozdrażnionym głosem. Bierze
mój telefon i dzwoni do siebie, żeby mieć mój numer.
-
Przyjadę po ciebie, bądź gotowa o dziewiętnastej – mówi, zanim
odchodzi.
***
Wreszcie
jestem w domu. Po wzięciu prysznica, włączam laptopa i loguję się
na Facebooka. Przyznaję, bardzo boję się kolacji z Ashtonem. Zwłaszcza,
że wiem kim jest. Gdy kończę rozmowę z kolegą z Londynu,
rozkładam się na łóżku. Wtedy mój telefon wibruje.
Od:
Ashton
Czekam
na zewnątrz. - Ash
Wyskakuję
z łóżka i idę do szafy. Wyciągam parę ciemnych spodni i
czerwoną koszulkę. Związuję włosy w kucyk, poprawiam rzęsy
maskarą, smaruję usta błyszczykiem i zakładam czarne vansy.
Schodząc na dolne piętro łapię telefon oraz kartę kredytową,
którą zostawiła mi ciocia i wychodzę z domu.
Zamykam
frontowe drzwi i podchodzę do chłopaka. Otwiera dla mnie drzwi od
strony pasażera, jak i również je zamyka. Zapinam pasy, a on
wjeżdża na drogę.
Całą
drogę panuje kompletna cisza. Co mam mówić?
Powinnam
zapytać gdzie idziemy?
- Co
chcesz powiedzieć? Nie potrafię odczytać tego z twojej twarzy –
pyta, patrząc ukradkiem na moją twarz.
-
Um... gdzie jedziemy? - wzdycham.
-
Zobaczysz.
*10
minut później*
Podjeżdżamy
przed małą restaurację i wysiadamy z auta. Chłopak stara się
wziąć mnie za rękę, ale mu na to nie pozwalam. Kiedy okrąża
samochód, żeby otworzyć mi drzwi, nie mogę oderwać od niego
wzroku.
Potrafi
być dżentelmenem.
Kiedy
idziemy zauważam ludzi, którzy się na niego gapią, tak, jakby byli
wystraszeni. Chłopak idzie zapytać dla nas o stolik.
-
Tędy, Ash – mówi kelner. Mam wrażenie, że go znam.
Podążamy
za nim aż to stolika, stojącego w kącie.
-
Siadaj – mówi Ashton, kiedy sam siada. Obracam się wokół siebie.
- O co
chodzi? - dodaje, patrząc na mnie.
-
Okej. Ale czy nie jest tu trochę zbyt ciemno? - mówię, kiedy
siadam. Słyszę, że chłopak próbuje powstrzymać śmiech.
- Coś
do picia? - pyta kelnerka, nie mogąc oderwać wzroku od Ashtona. Ale
nie przeszkadza mi to, okej?
-
Poproszę lemoniadę – mówię.
- Woda
– kelnerka posyła mi piorunujące spojrzenie i odchodzi.
- Suka
– mówię pod nosem, łapiąc menu.
- Ile
masz lat? - pytam, spoglądając spod rzęs.
-
Dziewiętnaście. A ty? - pyta, patrząc w menu.
-
Siedemnaście – odpowiadam, kiedy pojawia się kelnerka z napojami.
Przed Ashtonem stawia wodę, a przede mną colę. Dziewczyna chce
odejść, ale ją zatrzymuję.
-
Przepraszam, zamawiałam lemoniadę – mówię i spoglądam na nią.
-
Przepraszam, mój błąd, zaraz przyniosę lemoniadę – postanawia,
patrząc na mnie z niezadowoleniem. Zabiera ode mnie colę.
- Nie
ważne, teraz już jej nie chcę – mówię i wyrywam jej z ręki
szklankę. Wywracam oczami, kiedy odchodzi.
- Co
za suka! Obiecuję, skopię jej tyłek. - mówię.
Słyszę
zdławiony chichot Ashtona.
- Co?!
- patrzę, posyłając mu piorunujące spojrzenie.
Chłopak
spogląda na mnie i uśmiecha się.
- Znam
to. Zrobiła to tylko po to, żeby przyjść tu ponownie. Lubi cię –
mówię bardzo zirytowana.
Obracam
się w stronę drzwi i widzę tam Zacka – kuzyna Natalie. Siedzi
przy stoliku naprzeciwko nas i uśmiecha się do mnie. Odpowiadam tym
samym, a potem moje spojrzenie znów skupiam na ciemnych oczach
Ashtona. Jego oczy wypełnione są złością. Chłopak szybko
przerywa nasz kontakt wzrokowy, a wtedy podchodzi prosto do Zacka i
uderza go w szczękę. Oparci o nasz stolik, zaczynają się bić.
Zanim do nich podchodzę, próbując zaprzestać walki, pada kilka
ciosów. Kiedy łapię Ashtona za ramię, od razu czuję jak chłopak łagodnieje.
-
Przestań, proszę – patrzy na mnie pustym wzrokiem, a zaraz potem
obraca się i wychodzi.
-
Zack, wszystko w porządku? Tak bardzo cię przepraszam, nie wiem co
jest z nim nie tak – mówię, trzęsąc się.
-
Wszystko dobrze, Alice, to nie twoja wina. Chodź, odwiozę cię do
domu – mówi i wyciera krew z ust.
- Nie,
jest okej, nie chcę mieszać cię w swoje problemy – mówię.
Bez
namysłu wybiegam z restauracji, żeby znaleźć Ashotna. Stoi na
zewnątrz i pali papierosa. Cała jego twarz jest posiniaczona i
zadrapana, ale to on zaatakował, jakby konsekwencje w ogóle go nie
obchodziły.
- Hej,
wszystko w porządku? - pytam.
-
Teraz tak – odpowiada. Obraca się w moją stronę i uśmiecha się.
Wdycham
dym niedawno palonego papierosa, co doprowadza mnie do niewielkiego
kaszlu.
- Za
co to było? - pytam.
- Nie
twój biznes – odpowiada surowo.
-
Przepraszam, ale nie musisz być taki niegrzeczny, wiesz? - mówię,
a zaraz potem idę wzdłuż ulicy.
-
Poczekaj. Wsiadaj do auta, odwiozę cię do domu – mówi.
- Nie,
jestem pewna, że sama dam sobie radę.
Chłopak
delikatnie łapie mnie za ramię, otwiera drzwi samochodu od strony
pasażera i zamyka je za mną. Później wyjeżdża z parkingu.
Całą
drogę w aucie panuje kompletna cisza. Co jakiś czas potajemnie
spoglądam na twarz Ashtona, do czasu, w którym mój brzuch
postanawia mnie zawstydzić.
Grr...
Brrr... Grr... - mój brzuch burczy.
-
Kurcze – mówię pod nosem.
- Czy
to był twój brzuch? - pyta chłopak, starając się opanować swój śmiech,
co doprowadza go do jeszcze większego rozbawienia.
- Niee
– kłamię. Staram się omijać jego spojrzenie. Jestem tak bardzo
głodna.
To
jest tak bardzo żenujące.
W
końcu podjeżdżamy przed mój dom, a Ashton parkuje auto.
Wychodzimy z samochodu i kierujemy się do mojego domu. Zatrzymujemy
się przed drzwiami frontowymi, żebym mogła pogrzebać w torebce za
kluczami. Znajduję je i otwieram drzwi. Ashton łapie mnie za
nadgarstkiem, czym powoduje, że moje serce topnieje. Pierwszy raz w
życiu czuję, że ktoś mnie chroni. W jego rękach czuję się
bezpiecznie.
-
Przepraszam za zrujnowanie twojej kolacji – mówi, patrząc prosto
w moje oczy. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo jest
piękny, a szczególnie jego oczy. Są najbardziej perfekcyjnymi,
jakie w życiu widziałam. Idealny odcień piwnego z zielonym. Gapię
się na niego, przez co klucze upadają na ziemię. To wybudza mnie z
zamyślenia.
-
Ach... Um... Powinnam już iść, jest... późno – jąkam się.
- Nie
zapomniałaś o czymś? - mówi z uśmieszkiem na twarzy.
-
Dobranoc. Powinieneś już iść i zająć się swoimi siniakami –
mówię, kiedy wchodzę do domu. W mojej głowi kołacze się tysiąc
myśli.
Zamykam
za sobą drzwi. Wszystkie światła w domu są wyłączone. Anne
chyba wciąż nie wróciła z pracy. Włączam światło, a zaraz
potem ściągam vansy i kieruję się w stronę kuchennej
meblościanki. Łapię paczkę popcornu, rozpakowuję ją i wrzucam
do mikrofali. Zanim popcorn zaczyna strzelać, idę do salonu, by
włączyć telewizor. Leci dobry film. Mikrofala zaczyna dzwonić,
tym samym dając mi znać, że przekąska jest już gotowa. Biorę
paczkę i siadam na sofie w salonie, kiedy ktoś puka do drzwi.
Kto
to może być? Przecież ciocia Anne ma klucze.
Niepewnie
wstaję do drzwi. Wyglądam przez wizjer.
Ashton!
Teraz
jestem totalnie wystraszona! Dlaczego wrócił? Powinnam o to pytać?
Co mam robić? Moje myśli są rozbiegane. Później tylko łapię
gałkę i przekręcam ją, by otworzyć drzwi.
-
Cześć kochanie – uśmiecha się, jakby wiedział, że jestem
przestraszona.
- Co ty tu robisz? Nie wróciłeś do domu?
- Co ty tu robisz? Nie wróciłeś do domu?
- Nie
mogłem znaleźć kogoś, kto zająłby się moimi siniakami –
odpowiada i ponownie się uśmiecha. - Wpuść mnie, Alice. Nie
zamierzam cię zabić.
Nie
wiem co robić, ale bez zastanowienia funduję sobie wpuszczenie go
do domu.
-
Siadaj, zaraz wracam – mówię, pocierając kark.
Idę
do łazienki. Tam, z szafki, wyciągam apteczkę. Niepewnie wracam do
Ashtona i siadam obok niego.
- Może
zaszczypać – mówię, kiedy nalewam alkoholu na ściereczkę i
przykładam do ust chłopaka.
Ashton
patrzy prosto w moje brązowe oczy, jego zielono - piwnymi. Nagle jego
twarz znajduje się kilka milimetrów od mojej, a on zaczyna
przysuwać się bliżej i bliżej, po czym czuję jego usta na
swoich. Zaczyna mnie całować, ale nie oddaję pocałunku.
-
Um... Ach... Ja... Myślę, że powinieneś już iść. Moja ciocia
może być tu w każdej chwili i nie chcę, żeby zastała mnie w
takiej sytuacji – mówię i wstaję na równe nogi.
Ashton
patrzy na mnie ciemnym spojrzeniem, prawie złym, a potem wstaje i
idzie w kierunku drzwi.
Idę
za nim i obserwuję go, kiedy przechodzi przez ulicę
do auta.
- Do
zobaczenia – woła.
uuuuuuuuu <3 świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńJest świetny. Omg dalej
OdpowiedzUsuńjeju jakie świetne :p
OdpowiedzUsuńCudowny ♥
OdpowiedzUsuńhahah po co takie szczegóły?
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, nie jestem w stanie tego przeskoczyć. TO TŁUMACZENIE:)
Usuń